Internet jako dostępna na biurku największa biblioteka świata to niewątpliwie pomoc w tłumaczeniu tekstu technicznych, naukowych i praktycznie każdych innych. Zastanówmy się jednak nad minusami a jest ich całkiem sporo.
1. Klient ma do dyspozycji tłumaczy z całej Polski, nie musi korzystać z polecenia, może wybrać najtańszą ofertę co często ma miejsce. Przeciętny klient nie jest w stanie zauważyć różnicy między tłumaczeniem wykonanym prawidłowo a fuszerką. Pół biedy jeśli tłumaczenie wyląduje na półce, gorzej jeśli jest ono wizytówką firmy. Postawmy jednak tezę, że prawie każde tłumaczenie jest w jakimś stopniu wizytówką firmy. Zlecanie usług partaczom nie może przecież dobrze świadczyć o funkcjonującym w firmie systemie zarządzania jakością!
2. Opisana powyżej konkurencja doprowadziła do znaczącego obniżenia stawek jednostkowych za tłumaczenie. Pracuję obecnie wg. takich samych stawek jak 15 lat temu a nie trzeba chyba nikogo przekonywać, że ceny życia wzrosły w tym okresie drastycznie. Jakie rozwiązanie znajdują tłumacze aby "związać koniec z końcem"?
- tłumaczenie bez wnikania w sens - wklepać tekst można w tempie 3 stron obliczeniowych na godzinę, na znalezienie prawidłowego terminu technicznego, prawidłowego czyli funkcjonującego w świecie trzeba czasem poświęcić 15 minut a w skranych przypadkach nawet pół godziny
- google translate - nie wiem jak wielu tłumaczy obecnie z tego korzysta. Ostatnimi czasy co i rusz trafiają do mnie tłumaczenia wykonane przy użyciu google translate, w których mam nanieść poprawki. Jest to mission impossible. Maszyna nie wie czy "zatrzeć" dotyczy zatarcia betonu czy silnika (a to dwa różne terminy w języku angielskim), czy otulina to cienka pianka czy też warstwa bbetonu wokół prętów zbrojenia (odpowiednio: lagging i concrete cover).
- pracują od świtu do nocy, często mając świadomość niezapłaconego wysiłku.
Jakie wyjście z tej sytuacji? Tylko jedno: prośba do klientów - szukajcie wyłącznie tłumaczy "z polecenia", nie starajcie się na siłę stargować ceny.
Niedawno miałem do podzlecenia tłumaczenie techniczne, dość mocno specjalistyczne. Sięgnąłem do listy tłuamczy, z którymi współpracowałem w ciągu 20 lat. W zawodzie pozostał jeden. Mieszka w Londynie. Czy dobrzy, uczciwi i solidni tłumacze staną się dobrem luksusowym? Rzadkością na tle fuszerki czy wręcz oszustwa (google translate)?